Jeden taki dzień

Nie planowałem startu w marcu. Przecież przez trzydzieści jeden dni należy mi się świętowanie. Nazwisko zobowiązuje. Jednak im bliżej wydarzenia, tym bardziej nachodziła chęć. Tydzień przed wydarzeniem zapisałem się na X Bieg Górski w Koszalinie. 30 marca godz. 12 odbył się bieg na dystansie 5 km.




Miejscem zawodów były tereny Góry Chełmskiej. Miejsce, gdzie znajduje się wiele szlaków spacerowych i rowerowych, w sobotnie południe gościło prawie dwustu miłośników biegania. Zawody rozgrywane były na dystansach 5 (110 biegaczy) i 15 (100 biegaczy) km. Wybrałem krótszą długość. 
Przed zawodami jeszcze szukałem znajomych, ale widziałem tylko jednego. Piotr stanął na początku stawki, natomiast Marcina nie widziałem.....do momentu ostatniego podbiegu.
Przygotowując się do startu zrealizowałem dwa treningi przybliżoną trasą. Ten szybszy wykonałem w czasie 32'45". Dlatego na zawody założyłem, że chcę zmieścić się w 30 min. Założenia swoje , a rzeczywistość swoje.
Wystartowaliśmy o godz. 12. Próbowałem trzymać mocniejsze tempo , ale tak, żeby moc zostawić na koniec. Początkowy kilometr minął bardzo szybko. Nie mogłem ustabilizować swobodnego oddechu, ale nogi niosły, więc nie zwalniałem. Po 1500 metrach pojawiło się pierwsze podejście. Jeszcze na nim w miarę możliwości podbiegłem. Na drugim podbiegu - 300 metrów później - , gdy zauważyłem, że próba podbiegu daje takie samo tempo jak podejście , zacząłem iść. Z równomiernym oddechem dalej były problemy lecz trzymałem się wciąż tych samych osób. Budowało to dobre nastawienie. Odcinek od 2. do 3,5. kilometra to szybki crossowy odcinek. Krótkie zbiegi, krótkie podejścia. I chyba to mnie najbardziej wykończyło :-) . Szybkimi krokami zbliżałem się do najtrudniejszego odcinka biegu. na dystansie 500 m szykowały się dwa strome podejścia. Spojrzałem na zegarek i tu niespodzianka. Niedaleko do mety, a za mną dopiero?! 22 minuty. Czy to brak sił czy rozluźnienie nastąpiło ? Trudno mi stwierdzić. Na pewno byłem zadowolony, gdy do mety zbiegłem 2 minuty przed zamierzonym czasem. Mimo iż, na ostatnim podejściu zobaczyłem Marcina, to nie przycisnąłem. Miałem swój plan i chciałem tego się trzymać.

Zawody uważam za bardzo udanego. Niezaplanowane zawody ukończyłem przed zamierzonym czasem. Jest Moc. 💥








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz